Rzeczy, o których się profesorom nie śniło

Paleobiolog o teologii
W „Rzeczpospolitej” z dnia 07.04.2006 ukazał się wywiad z prof. Zofią Kielan-Jaworowską — paleobiologiem, „laureatką polskiego Nobla” zatytułowany „Bóg narodził się w mózgu”. Pani Profesor opowiada o swoich fascynujących badaniach nad pierwotnymi ssakami roślinożernymi, o tym jak poprzez zachowane elementy kości potrafiła odtworzyć przebieg nerwów, naczyń krwionośnych głowy i budowę mózgu, a dzięki temu wnioskować nawet o sposobie życia tych zwierząt.
Niestety w dużej części wywiadu, Pani Profesor wypowiada się o takich sprawach jak opatrzność Boża, chrześcijańska koncepcja stworzenia, geneza tekstów biblijnych, zgodnie z tytułem, ale w zupełnej niezgodzie z zakresem swoich kompetencji. Nie wiedzieć czemu w dzisiejszych czasach regularnie powracają przebrzmiałe, wydawałoby się, od czasów Auguste Comte’a i Karola Marksa rewelacje o sprzeczności nauki z wiarą chrześcijańską. Tymczasem od dawna wiadomo, że takiej sprzeczności nie ma i być nie może. Nauka bada świat doczesny — wiara mówi o Bogu transcendentnym wobec tego świata. Zakres orzekania nauk ścisłych i teologii jest całkowicie różny. Trzeba przyznać, że w przeszłości ten pozorny konflikt wywoływany był przez teologów. To oni przekraczali granicę kompetencji krytykując np. Kopernika. Obecnie jest zazwyczaj odwrotnie. Fizyk, czy paleobiolog krytykuje tezy, które uważa za chrześcijańską teologię, i które rzeczywiście są piramidalnymi bzdurami tylko… nie mającymi nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Jedno stwierdzenie Pani Profesor daje wiele do myślenia: „Jak wykształcony człowiek może wierzyć, że magicznym zaklęciem Bóg stworzył człowieka, a następnie wyjął z niego żebro i stworzył kobietę? Zadziwia mnie to, że miliard ludzi na świecie bezkrytycznie przyjmuje te adoptowane na potrzeby Starego Testamentu i błędnie przetłumaczone sumeryjskie teksty” [chyba adaptowane?]. Rzeczywiście zadziwiające. Czy jednak Pani Profesor nie zadziwia, że niejaki Karol Wojtyła (też profesor i też dosyć znany w świecie) poświęcił temu właśnie fragmentowi Biblii całą książkę, w której wywodzi z niego dużą część chrześcijańskiej koncepcji człowieka, a szczególnie sensu jego płciowości? Czy nie zadziwia, że prof. Anna Świderkówna, uznany autorytet w dziedzinie: „Biblia w historii kultury, historia starożytna, papirologia” znając świetnie genezę tekstów biblijnych uważa badane przez siebie słowa za słowo Boga? Jeśli ktoś uważa bzdurę za prawdę „bo jest mu to potrzebne” to znaczy, że jest głupi, bo sam się oszukuje. Może mu też ta bzdura „być potrzebna” np. dla kariery — wtedy jest kłamcą. Które z tych dwóch określeń wg.prof. Kielan-Jaworowskiej należy przypisać prof. Karolowi Wojtyle? Czy też prof.Annie Świderkównej?
Przepraszam, rzecz jasna Pani profesor niczego takiego nie twierdzi. Ona po prostu NIE WIE, co na ten temat pisał Papież, jakie są naprawdę twierdzenia teologii, biblistyki, czy choćby tylko historii starożytnej i papirologii. Tę zadziwiającą u wykształconego człowieka niewiedzę podziela niestety duża grupa polskiej inteligencji, dlatego myślę, że warto wyjaśnić, gdzie leży źródło nieporozumień. Twierdzenia Pani Profesor są świetnym punktem wyjścia jako ich modelowy przykład. Nie zamierzam udowadniać istnienia Pana Boga, chciałbym tylko pokazać, że traktowanie hipotezy istnienia Stwórcy i Objawiciela jako przesądu ludzi niewykształconych świadczy o wykrzywionym i sprymitywizowanym pojmowaniu chrześcijaństwa.
„Adaptowane na potrzeby Starego Testamentu i błędnie przetłumaczone sumeryjskie teksty”?
Egzegeza biblijna jest obecnie nauką obiektywną, której tezy nie zależą od wyznania naukowca. Chrześcijanie od dawna wiedzą, że Pismo święte jest zbiorem tekstów napisanych przez różnych ludzi, w różnych okresach historycznych, a często kodyfikacją powstałego wcześniej przekazu ustnego. Dla chrześcijan w przeciwieństwie do np. wyznawców islamu, którzy wierzą że Koran był napisany w niebie i stamtąd zesłany ludziom, jest oczywiste, że boski Autor daje natchnienie autorom ludzkim, nie zabierając im ich wiedzy, umiejętności pisarskich ani ich mentalności. Pierwsze rozdziały księgi Rodzaju, do których prawdopodobnie odnosi się prof. Kielan-Jaworowska z pewnością nie są „przetłumaczonymi” tekstami sumeryjskimi. Bibliści doszukują się wielu wpływów różnych starożytnych kultur, dyskutując ze sobą zawzięcie, jak to zwykle naukowcy. Ustalenie dokładnej struktury wpływów jest podwójnie utrudnione. Po pierwsze teksty te trwały przez stulecia jako ustna tradycja, która z konieczności ulegała zmianom; nawarstwiały się na siebie różne wpływy i redakcje. Po drugie mity starożytnych ludów Bliskiego Wschodu są często do siebie bardzo podobne nawet wtedy, gdy nie mają żadnego związku ze sobą. Ciekawe tu jest, że legendy Majów również mówią o ulepieniu człowieka z gliny i potopie — czy to oznacza, że są błędnie przetłumaczonymi tekstami sumeryjskimi? W ogóle nie może być tu mowy o „tłumaczeniu” jako że w czasach powstawania księgi Rodzaju rozpowszechnianie tekstów pisanych było praktycznie niemożliwe, możliwe są natomiast jakieś wzajemne wpływy ustnych przekazów i legend.
Porównanie opisu stworzenia świata i opisów (dwóch!) stworzenia człowieka ze starożytnymi legendami i wierzeniami innych ludów uwydatnia oryginalność przekazu biblijnego. Różnice nie wynikają z „błędnego tłumaczenia” ale są ewidentnie celowym zabiegiem autorów. Właśnie te różnice ukazują to, co jest charakterystyczne dla objawienia Starego Testamentu, a całkowicie różne, mimo zewnętrznych podobieństw, od wierzeń innych ludów starożytnych. Bóg jest jeden, całkowicie niezależny od świata i jego praw, które to On wyznacza i nie powstaje z czegokolwiek wcześniejszego. Wszystko, co istnieje, jest stworzone przez Boga i jest dobre ze swej natury. Słońce, księżyc, gwiazdy są stworzone, nie mają w sobie mocy przypisywanej im często przez religie pogańskie. Człowiek jest najwspanialszym ze stworzeń i ma w sobie pierwiastek boski. Mężczyzna i kobieta są sobie równi (taki wbrew pozorom jest sens „żebra Adama”) i są powołani aby razem stanowić jedność. Tak w wielkim skrócie i uproszczeniu można by przedstawić natchniony sens pierwszego rozdziału Genesis. Nie jest on ani banalny, szczególnie w czasach w których powstawał, ani prymitywny.
Dlaczego jednak wszechwiedzący Bóg pomieszał swoje przesłanie z naiwnym obrazem świata i jego powstawania? Po pierwsze, obraz ten nie jest tak prymitywny, jak wydawać się może ludziom pozbawionym elementarnej wiedzy biblijnej, lub przynajmniej znajomości tekstów starożytnych. Opis stworzenia świata ma wyraźnie charakter poetycki — jest utworem rytmicznym, rodzajem hymnu. Pierwsze trzy dni stworzenia stanowią tworzenie kosmicznego teatrum, które następnie jest „zasiedlane” przez rośliny, ciała niebieskie i zwierzęta. Widać, że także dla starożytnego autora pierwszorzędne znaczenie ma sens teologiczny opisu, kosmologiczny sens jest nieistotny.
Po drugie, działanie Boga jako pierwszego Autora objawienia jest całkowicie logiczne. Obraz wszechświata jaki wyłania się z pierwszego rozdziału księgi Rodzaju jest naiwny. Mamy nad ziemią sklepienie, ponad nim znajdują się „wody górne” (dlatego czasami z góry leci woda), a na nim umieszczone są świecące ciała niebieskie. Czy jednak ten obraz mógłby być inny? Wyobraźmy sobie przez chwilę, że 5 tys. lat temu jakiś prorok zaczyna ludziom głosić „na początku Bóg stworzył praatom… i widział że praatom był dobry… i rzekł nie stanie się big bang….”. Jaka byłaby reakcja słuchaczy? I czy celem Pana Boga mogło być dawanie ludziom wiedzy kosmologicznej? To, co naprawdę chciał powiedzieć, jest zrozumiałe dla ludzi każdej epoki, niezależnie od archaicznych treści w które wplecione jest objawienie i będzie ono aktualne także za następne 5 tys. lat, oczywiście jeżeli świat będzie nadal istniał.
„Chrześcijanin może wierzyć w bożą opatrzność i równocześnie, że życie może rozwijać się w procesach przypadkowych mutacji i naturalnej selekcji”
Oczywiście, że może i jest to postawa całkowicie racjonalna. Prawda o Opatrzności Bożej mówi właśnie to, że Bóg potrafi prowadzić swój plan poprzez właściwą dla nich celowość przyczyn wtórnych. Jeżeli mówimy o ewolucji biologicznej, czy o procesach kosmologicznych, to Bóg po pierwsze stworzył prawa procesami tymi kierujące, a po drugie usensawnia przypadkowo zachodzące zmiany prowadząc je do zamierzonego celu. Co więcej, opatrzność Boża ogarnia także wolne wybory człowieka, nawet wybór zła. Najprościej można powiedzieć, że Bóg tak układa rzeczywistość, że nawet zły ludzki czyn ostatecznie przysłuży się dobru. Najlepszym przykładem jest zdrada Judasza i ukrzyżowanie Chrystusa — zbrodnia, która stała się narzędziem zbawienia ludzkości.
Że to się nie mieści w głowie? A dlaczego wszechmogący Bóg miałby być całkowicie zrozumiały dla rozumu ludzkiego, nie potrafiącego, jak mówi prof. Kielan-Jaworowska pojąć wszechświata, który, wbrew twierdzeniu Pani Profesor, najprawdopodobniej jest skończony? Niepojęta ze swej natury prawda o opatrzności Bożej jest jednak intuicyjnie jest zrozumiała dla człowieka, który z natury swej nie chce się zgodzić na okrutny bezsens świata i historii, a jednocześnie uważa siebie i innych za autentycznie wolny podmiot swoich czynów.
Właśnie dzięki istnieniu opatrzności Bożej teoria inteligentnego projektu nie stanowi koniecznej podpory światopoglądu religijnego. Opatrzność nadaje sens całkowicie przypadkowym, z punktu widzenia człowieka, ciągom zdarzeń, przyczyn i skutków. Jeśli biologowie potrafią dostrzec wszechmądry zamysł — tym lepiej. Jeśli nie potrafią, bądź nie mają takiej możliwości — nic to nie zmienia. Bóg równie dobrze potrafi stworzyć człowieka posługując się ewolucją zgodnie z jej prawami, jak ulepić go z gliny.
Twierdzenie Pani Profesor, że człowiek powstał na ziemi „przez przypadek”, że „gdyby nie pewne zdarzenia, które zaszły w ciągu pierwszych 160 mln lat historii ssaków, człowiek mógłby (…) nigdy nie zaistnieć”, jest raczej argumentem za Boskim pochodzeniem człowieka. Oznacza ono przecież, że powstanie człowieka jest wynikiem splotu szczególnych, bardzo mało prawdopodobnych wydarzeń. Cud to zdarzenie niemożliwe z punktu widzenia praw natury, ale niesprzeczne z logiką. Niesprzeczna z logika niemożliwość to właśnie bardzo małe prawdopodobieństwo. Wypada podziękować Pani Profesor za dostarczenie kolejnego argumentu na rzecz kreacjonizmu, czyli poglądu, że u podstaw ewolucji istnieje niedostrzegalne, lecz realne działanie Bożej Mądrości.
Show Buttons
Hide Buttons