Wiele razy w różnych dyskusjach w necie spotykałem się z powyższą odpowiedzią na moje argumenty: Będę się modlić za Ciebie/za Księdza.

Doprowadza mnie to do szewskiej pasji, parę osób za taki tekst zbanowałem. Niemniej powoli też formułowałem sobie odpowiedź na pytanie, dlaczego mnie to tak bulwersuje.

Dlatego, że jest to wyraz braku uczciwości intelektualnej, udrapowanego w szaty pobożności i miłości bliźniego.

Załóżmy, że jakiś mój wpis, tekst na kazaniu, który się spotkał z taką reakcją, świadczył o fatalnym stanie mojej duchowości.

  1. czy oponent jest kompetentny, żeby oceniać stan mojego ducha?
  2. czy nie lepiej by było, żeby wykazał, że się mylę, albo formułuję swoje tezy w sposób dla kogoś przykry, lub obraźliwy, a ewentualną wynikającą z tego negatywną ocenę moralną mojej osoby pozostawił mnie, lub mojemu spowiednikowi?

Z powyższych powodów uważam, że tego typu odzywka w dyskusji jest nieuczciwa i obrzydliwa.

Nie jest ona argumentem, ale potępieniem adwersarza, połączonym ze wskazaniem na swoją wyższość moralną. „Będę się modliła za księdza” oznacza: „Ja jestem mądra i dobra, a ksiądz głupi i zły, nie mam argumentów, ale moją modlitwą księdza wyciągnę z tej otchłani”.

Taka odzywka bardzo też utrudnia poprawienie się z błędu intelektualnego, lub moralnego, bo nie jest pokazane w czym się mylę, albo formułuję swoje myśli w sposób niewłaściwy

Dokładnie tak jak w przypadku „reductio ad Hitlerum” – gdy brakuje argumentów, porównuje się adwersarza do Hitlera, bo np. lubi Volkswageny. Załatwiamy sobie w ten sposób dwa problemy:

  1. Bezradność intelektualną – bo jak ktoś jest Hitlerem, to trzeba się za niego modlić, żeby się wykaraskał ze swojej obrzydliwości, a nie trzeba argumentować.
  2. Zaniżoną samoocenę – ja jestem ten dobry i pobożny, jeśli czyjeś wypowiedzi mi się nie podobają, to dlatego, że jest on zły i grzeszny.

Z powyższych powodów jednym z ulubionych moich słów Jezusa są: „Jeśli źle powiedziałem, wykaż mi błąd, a jeśli dobrze – dlaczego mnie bijesz?

Show Buttons
Hide Buttons