dyskusji brali udział Posacki, Tekieli i jakiś b.sensowny gość, którego nazwiska zapomniałem. Każdy miał przygotować maks.10 minutową prezentację swoich opinii. Poniżej moja:

Harry Potter a magia

„Czy Pan już przestał już bić żonę? Proszę odpowiedzieć „tak/nie” Fakt, że dzisiejsza dyskusja jest prowadzona pod egidą programu „Widzialne-niewidzialne” budzi we mnie obawę, że wpakujemy się w ślepy zaułek zbudowany przez źle zadane pytanie, podobnie jak w pytaniu przytoczonym  przed chwilą. Moim zdaniem zastanawianie się, jak jest przedstawiona magia w „HP” jest nieporozumieniem. Należałoby zadać pytanie, czy w ogóle w „HP” chodzi o magię?
Spróbujmy najpierw zdefiniować, czym byłaby magia, o ile istnieje. Są dwie możliwości: albo magia byłaby rodzajem ludzkiej wiedzy pozwalającej wniknąć w ukryty mechanizm rzeczywistości, albo kontaktem z ponadludzkimi mocami.
W pierwszym wypadku mag byłby podobny do speca od komputerów potrafiącego wyczyniać w nich cuda niedostępne i niezrozumiałe dla przeciętnego użytkownika. Przy takim rozumienia magia oznaczałaby, albo część wiedzy jeszcze nie przebadanej naukowo, albo dotarcie do filozoficznego arché – istoty bytu i możliwość modyfikowania samego bytu, a nie tylko jego przejawów. To drugie rozumienie zakłada przyjęcie panteizmu – poglądu, że ostatecznie wszystko co istnieje jest absolutną jednością. Jeśli tak by było, to układ gwiazd może się odzwierciedlać w moim porannym przypaleniu jajecznicy, a dotknięcie jakiejś struny rzeczywistości przez odpowiednio dobrane zaklęcie może powodować zakwitanie stokrotek na Antarktyce dokładnie tak samo, jak wybranie odpowiedniego numeru telefonu w Polsce, powoduje dzwonienie aparatu w tejże krainie śniegu. Jeśli wszystko jest jednością, to uchwycenie tej ukrytej struny daje klucz do wszystkiego – zgaszenia słońca, przeniesienia się w czasie, czy przestrzeni, spowodowania, że gruszki wyrosną na wierzbie. Taki pogląd pasuje do wyznawców buddyzmu – choć osobiście nie wiem, czy buddyzm przyjmuje istnienie magii. Do chrześcijaństwa – które jest religią racjonalistyczną, uznającą realność otaczającej nas rzeczywistości, zupełnie nie pasuje i nieprzypadkowo Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o magii jedynie w trybie warunkowym – byłaby grzechem, gdyby istniała.
Jest druga możliwość – magia oznaczałaby dokonywanie rzeczy niemożliwych z punktu widzenia praw natury dzięki kontaktowi z ponadludzkimi, duchowymi mocami. W tego rodzaju rozumieniu magii już nie ma sprzeczności – wiemy, że takie moce (dobre i złe) istnieją. A ponieważ są niematerialne – nie związane czasem, przestrzenią i innymi atrybutami materii (przynajmniej nie w takim stopniu jak my – zwierzęta będące tylko częściowo duchowymi) mogą wychodzić poza prawa poznawalnej dla nas natury. Ten kontakt może być nieświadomy dla człowieka. Może mu się wydawać, że własną aurą, skupieniem, bioprądami, albo czymś tam jeszcze, dokonuje bardzo pozytywnych działań – przywraca zdrowie, usuwa ból. Jednak otwierając się, poprzez pewien rodzaj medytacji obcej chrześcijaństwu (chrześcijanin w medytacji zwraca się do KOGOŚ, a nie do CZEGOŚ nieokreślonego) na świat duchowy, taki człowiek może związać się z rzeczywistościami, owszem duchowymi, ale tego rodzaju, z którymi lepiej nie mieć do czynienia. Stare przysłowie mówi „służ diabłu, o on ci odpłaci… piekłem”. A że dokonuje dobra? Przez jakiś czas – tak. Mistrzowie życia duchowego od dawna uczyli, że szatan może się ukazywać jako anioł światłości i żeby skusić człowieka przez pewien czas pomagać mu w dobrym. Taką drogę przeszedł po buddyjskiej inicjacji o.Jacques Verlinde i teraz jako katolicki zakonnik przed nią z przerażeniem przestrzega („Pan Bóg mnie ocalił”).
Który z wymienionych rodzajów magii jest w Harrym Potterze? Pozornie pierwszy – uczniowie żmudnie pracują nad opanowaniem wiedzy, specjalnych zaklęć i sposobu ich wykonywania tak, aby sprawić odpowiedni efekt. Nie kontaktują się w tym celu z żadnymi ponadludzkimi mocami. Jednak w gruncie rzeczy, to w Harrym w ogóle nie ma magii. HP to powieść z życia nastolatków zmagających się ze sobą i ze strasznym wrogiem, bardzo podobna w swoim stylu, randze literackiej i komiczności do książek Niziurskiego. Magia jest traktowanym z przymrużeniem oka sztafażem, otoczką, prawda, że dodającą smaku książce. Przykładów na żartobliwe traktowanie magii jest dowolna ilość – tytuły książek-podręczników (np.Potworna Księga Potworów, która… gryzie!), peron nr 9 i trzy czwarte z którego jedynie można się dostać do magicznej szkoły, kupowanie szat czarnoksięskich jak szkolnego mundurka, nieskuteczne zmienianie przez niedouczonego ucznia jeża w poduszkę do szpilek kurczącą się z przerażenia przed ukłuciem. Takie było moje pierwsze odczucie przy lekturze Harrego i zostało ono potwierdzone przez wypowiedź pani Rowling, stwierdzającej, że nie wierzy w czary i dlatego może się nimi bawić. Rola czarów w HP jest podobna do roli techniki w „Tytusie, Romku i A-Tomku” – nikt zdrowy na umyśle nie sądzi chyba, że Papcio Chmiel wmawia młodym czytelnikom, iż można łatwo przerobić wannę lub żelazko na pojazd latający, ani że czytelnicy (oglądacze?) w coś takiego wierzą.
A co jest zaletą HP? Najlepiej to ujął p.Piotr Wojciechowski – Harry, to Anty-Barbie. Przecież właśnie śliczna laleczka Barbie jest niemoralna i ewidentnie szkodliwa. Na ulicach i w szkołach, a bodaj czy nie w przedszkolach widać małe dziewczynki poubierane jak dziwki. To jest pokłosie Barbie i prasy tzw. dziecięcej. Istnieją rzeczy szkodliwe, choć nie operujące bezpośrednio hasłami i obrazami uznawanymi za grzeszne. Można sądzić, że brazylijskie seriale są nie mniej niemoralne, a prawdopodobnie bardziej szkodliwe, niż pornografia. Polak oglądając filmy tzw. erotyczne zazwyczaj wie, że robi źle, zaś różne telepowieścidła oglądają jak najbardziej wierzące i praktykujące panie pozostając w poczuciu swojej bezgrzeszności. A jak te filmy oddziałują na człowieka? Zazwyczaj całkowicie abstrahują od moralności, postacie są papierowe, konflikty sztuczne. Budzą tęsknotę za bogatym, łatwym życiem urozmaicanym jedynie finansowo-erotycznymi intrygami. Są poza tym bezdennie głupie, utwierdzając w głupocie swoich widzów. Chciałbym przypomnieć, że Jezus Chrystus wymienia głupotę (oczywiście tę zawinioną) między poważnymi grzechami.
Część katolickich mediów reaguje jak kiepsko zaprogramowany komputerowy czujnik: nagość – źle, czary – źle, przemoc – fatalnie. Skutek jest taki, że przecedzamy komara, a połykamy wielbłąda. Można napisać skrajnie nieprzyzwoity tekst, nie używając ani jednego wulgarnego słowa. Można zrobić nieprzyzwoity film, nie obnażając aktorów. Robi się lalki, które wprowadzają dzieci w naskórkowo-konsumpcyjne traktowanie życia (ciuchy, fryzura), choć pozostają ładnymi laleczkami. Emituje się brazylijskie filmy lansujące życie bez żadnej wartości, choć występują w nich czasem księża i zakonnicy.
I odwrotnie. Książka w której pojawiają się czary, może bardzo pozytywnie oddziaływać na czytelnika, a „Ojciec chrzestny”, choć jest w nim mnóstwo brutalnych scen, jest świetnym i mądrym filmem i chwała telewizji Puls, że go pokazała.
Wracając do Harrego – tam wartością nie jest ani wygląd zewnętrzny, ani siła fizyczna, ani nawet zdolności, czy sukces. Ważna jest przyjaźń, rodzina, poświęcenie, przełamywanie swojej słabości, wiedza, lojalność. Np. takie zdanie Dumbledore’a – „Nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej, niż nasze zdolności”. Albo epitafium dla Cedrica – ucznia zabitego przez diabolicznego Voldemorta – „pamiętajcie Cedrica, wspomnijcie na niego, gdy przyjdzie wam wybierać między tym co jest słuszne, a tym, jest łatwe”
Co więcej Harry uczy, że zło jest ZŁE, i że trzeba z nim walczyć na śmierć i życie – także w sobie samym. Zło nie jest tylko innością, kwestią wyboru, przyjmowaniem takiej, czy innej opcji. Ono jest realne.
Bardzo lubię w Harrym także budzenie zdrowego sceptycyzmu np. w stosunku do środków przekazu i w ogóle budzenie świadomości, że rzeczy i ludzie często nie są tym, na co z pozoru wyglądają. Największy sprzymierzeniec może okazać się wrogiem, a człowiek uznawany przez wszystkich za przestępcę – przyjacielem. Jest naprawdę duża szansa, że dziecko, które spotkało się w lekturze ze panią redaktor Ritą Skeeter nie będzie bezmyślnie połykało papki dla odmóżdźonych płynącej ze środków masowego… rażenia.
Żeby podsumować – uważam, że Harry to bardzo dobra książka, klasy średniego czytadła. Ale warta polecenia dla rodziców, którzy swoją dzieciomłodzież chcą wychowywać na lepszych wzorcach niż Lara Croft i Mortal Combat.
Show Buttons
Hide Buttons